Kontrowersyjna, charyzmatyczna, prowokacyjna. Jej nazwisko to znak rozpoznawczy marki, konsekwentnie podążającej w ściśle sprecyzowanym kierunku. Kto kryje się za tą spójną koncepcją, która stanowi połączenie użyteczności, pięknej formy i szlachetnej materii? Eva Minge – kobieta, która jest zakochana w luksusie.
Wnętrze i Ogród: Pani nazwisko kojarzy się przede wszystkim ze światem mody. Jak zaczęła się przygoda z projektowaniem wnętrz?
Eva Minge: Projektowanie wnętrz było dla mnie, podobnie jak całe wzornictwo przemysłowe, od zawsze niezwykle ważne i przez wiele lat składane w postaci rysunków koncepcyjnych do szuflady. Wychodzę z założenia, że nie można równocześnie na starcie zaczynać kilku projektów na raz. Toteż wiele lat temu podjęłam decyzję, że najpierw pójdę drogą fashion, aby później, gdy projekt zostanie już stabilnie ustawiony, poświęcić część czasu na naukę architektury i zrealizowanie mojego marzenia dotyczącego kreowania świata według koncepcji Evy Minge.
WiO: Proszę zdradzić jak powstał pomysł na linię EVA MINGE HOME? Czy droga do jej skrystalizowania była długa i kręta?
EM: W trakcie realizowania różnych pomysłów okazało się, że zakres mojej pracy jest na tyle szeroki a moja wyobraźnia dość spójna i konsekwentna, że samoczynnie poszczególne projekty zaczęły układać się w linię HOME. Od początku, kiedy stwierdziłam, że będę realizowała projekt EVA MINGE HOME wytyczyłam konsekwentną drogę do jego realizacji. Projekt ten jest niezwykle rozwojowy i trudno mówić tu o jakimkolwiek zakończeniu bądź punkcie docelowym.
WiO: A jak wygląda proces ubierania wnętrz? Czy można go w ogóle porównać do stylizowania ludzi?
EM: Bez względu na to czy stylizujemy ludzi czy projektujemy wnętrze, mamy do czynienia z ogromną odpowiedzialnością. Trzeba pamiętać jednak, że naprawienie błędnej stylizacji człowieka jest dużo łatwiejsze i mniej pracochłonne w odróżnieniu do źle zaprojektowanego wnętrza czy domu.
WiO: A gdy już powstaje konkretny projekt, to kto jest bardziej wymagającym klientem? Człowiek czy wnętrze?
EM: Za wnętrzem zawsze stoi człowiek i trzeba pamiętać, czy to, co realizujemy Bez względu na to czy stylizujemy ludzi czy projektujemy wnętrze mamy do czynienia z ogromną odpowiedzialnością. jest zawsze skierowane do niego. Wygodne buty i sukienka są tak samo ważne jak wygodna kanapa, czy kolor ściany. W przypadku wnętrza praca jest o wiele dłuższa, bo poza wymiarami należy uwzględnić wiele innych parametrów oraz przewidzieć detale, które będą miały znaczenie w różnym kontekście. W przypadku ubioru dużo łatwiej ponosi mnie fantazja, natomiast wnętrze dużo bardziej precyzyjnie, przy udziale tej samej fantazji, należy skroić matematycznie.
WiO: Czy zatem ta konieczność poszukiwania matematycznej harmonii, to coś, co Panią najbardziej intryguje w świecie wnętrz?
EM: Nie chciałabym procesu projektowania wnętrz sprowadzać wyłącznie do obliczeń matematycznych. To, co wydaje się najbardziej pasjonujące, to możliwość zastosowania wyobraźni przestrzennej na bardzo wielu płaszczyznach.
WiO: Proszę więc powiedzieć, co Pani zdaniem jest najważniejsze podczas urządzania wnętrz?
EM: Zapoznanie się z przyszłym użytkownikiem, przygotowanie długiej listy jego życzeń i marzeń, umiejętność przewidywania tych, o których on zapomniał. A dopiero potem włączamy wyobraźnię i twórcze marzenia związanie z estetyką. Zrównoważenie użyteczności z powalającym pięknem jest możliwe i bardzo pożądane.
WiO: Istotnie, działa Pani na wielu płaszczyznach, Pani nazwiskiem sygnowane są różne elementy wyposażenia wnętrz, m. in. umywalki, meble, zasłony, farby. Często ta „mnogość” jest krytykowana w mediach. Czy słusznie?
EM: Rynek mediów może nie do końca rozumie, że realizując projekt EVA MINGE HOME mam ambicje stworzyć spójną całość. Mogę to porównać do klocków lego, gdzie poszczególne elementy tej samej marki składają się na jeden duży projekt. Nie wyobrażam sobie, aby całość nazwana EVA MINGE HOME, czyli dom, nie miał np. drzwi czy dekoracji okiennej, która wyszła spod mojej ręki i jest sygnowana moim nazwiskiem. I choć brzmi to nierealnie to osobiście pochylam się nad każdym szczegółem i detalem mojej kolekcji i projektując nową wannę widzę od razu np. kafelki, na tle których będzie stała. Sukcesem jest to, że skupiłam wokół siebie rewelacyjne firmy, które potrafią przekuć mój projekt i moją wyobraźnię na materię, dzięki czemu mogę powiedzieć, że EVA MINGE HOME to zbiór bardzo solidnych i prestiżowych marek posiadających moją licencję a nie tanie chwyty reklamowe na potrzeby rynku. Jestem dla nich pewnego rodzaju wyzwaniem a oni dla mnie możliwością realizacji mojego projektu.
WiO: Od pokazów mody w najbardziej spektakularnych miejscach po projekty ceramiki łazienkowej. Mariaż sztuki użytkowej i mody, czy to nie za duża rozbieżność? Nie obawia się Pani, że nazwisko będzie kojarzone bardziej z łazienkami niż luksusowym światem mody?
EM: Jak Pani słusznie zauważyła wciąż sektor fashion jest dla mnie bardzo ważny i rozwijam go konsekwentnie, uczestnicząc w najbardziej prestiżowych imprezach modowych na świecie. Moja marka modowa przechodzi obecnie bardzo poważny etap, mogę śmiało powiedzieć o pewnego rodzaju rewolucji, która za niedługo będzie widoczna. Doprowadzi to z całą pewnością do jej jeszcze więk szej świadomości na rynku międzynarodowym. Luksus oparty na modzie niczym nie różni się od luksusu we wzornictwie przemysłowym. Nie przez przypadek takie marki jak Armani, Cavalli czy Versace odnalazły się w sektorze wnętrzarskim. Luksus dla mnie jest pojęciem bardzo szerokim, a często piękny przedmiot jest jego większym synonimem niż sukienka.
WiO: Wróćmy do projektów związanych ze światem wnętrz. Czy przyświeca im jakaś wspólna, z góry określona idea?
EM: Jak już powiedziałam są one spójne, zebrane w rodzaj kolekcji. Najchętniej sięgam po minimalistyczne, czyste formy z delikatnym klasycznym wydźwiękiem, wysokogatunkowe surowce, wzornictwo, które z jednej strony jest bardzo nowoczesne a z drugiej w pełni użytkowe. Nie jestem zwolenniczką zdobień, bibelotów i zagracania powierzchni tzw. upiększaczami. Dbam o to, aby formy podstawowe, z których buduję wnętrze były na tyle piękne i wymowne, żeby już na pierwszy rzut oka odzwierciedlały luksusowy charakter miejsca, które powstaje.
WiO: Gdyby musiała Pani wskazać projekt, z którego jest najbardziej dumna, to co by to było?
EM: Mam wiele projektów, z których jestem dumna, a każdy nowy staje się moim ulubionym dzieckiem. Najbardziej lubię te, w których klienci pozwalają mi na swobodne działania.
WiO: Gdy w Pani głowie rodzi się koncepcja nowego projektu, to do jakich form i materiałów ma Pani szczególną słabość?
EM: Mam głęboko zakorzenioną słabość do obłości przypisaną Art Deco. Kocham formy proste, w materiałach stosuję sporo szkła, kamienia, ceramiki drewna naturalnego oraz aksamitów. Nie do końca lubię skórę i bardzo podobnie jak w modzie lubię łączyć teoretycznie wykluczające się surowce w jedną całość.
WiO: Pani twórczość jest często utożsamiana z elegancką czernią, co Panią tak bardzo w niej pociąga?
EM: Utożsamianie mojej twórczości z czernią jest bardzo złudne, bo moimi najbardziej ulubionymi kolorami są krem i rudy. Większość moich wnętrz jest jasna, choć faktycznie czasami z przyjemnością bawię się czernią, gdyż jest ona niezwykle plastyczna i wymowna zwłaszcza wtedy, gdy łączę różne materiały i faktury. Można w ten sposób zbudować wręcz obrazoformę.
WiO: W Pani realizacjach zauważalny jest stylistyczny dialog. Akcenty glamour uzupełniają industrialne elementy. Czy przeciwieństwa również w świecie wnętrz się przyciągają?
EM: Najtrudniejszą sztuką jest umiejętne połączenie elementów przeciwstawnych tak, aby nie były one przypadkowym dziwactwem, pod którym trzeba dopisać „co poeta ma na myśli”, lecz powodowały swoim widokiem wyjątkowe doznania estetyczne.
WiO: Mówiąc o estetyce, nie możemy zapominać o funkcji. Czy Pani zdaniem luksusowe znaczy praktyczne? Czy wręcz przeciwnie luksus jest bardzo wymagającym pierwiastkiem wnętrz, który oczekuje od użytkownika dopasowania się do jego wymogów?
EM: Luksus to zbiór wielu wymagających elementów. Z całą pewnością idealny luksus we wnętrzarstwie powinien być wygodny i praktyczny. Niestety bardzo często artyści, wymyślając formy, zapominają o ich użyteczności. Bronią wtedy niewygodnego przedmiotu, nazywając go luksusowym. Taki charakter może mieć we wnętrzu rzeźba, obrazoforma czy inny element sztuki, który nie posiada, ze względu na swój charakter, oczywistego przymiotnika „użytkowy”.
WiO: Mówi się, że „Pierwszy dom dla wroga, drugi dla sąsiada a trzeci dla siebie”, czy zgadza się Pani z tą opinią?
EM: Myślę, że pierwszy dom, jak i każdy kolejny trzeba stworzyć tak, aby w każdej chwili można było nanieść w nim zmiany. Choć muszę przyznać, że często, jak w każdej dziedzinie, uczymy się, a do tego potrzebny jest czas.
WiO: Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała: Dominika Baliga
Jeśli chodzi o luksusowe urządzanie wnętrz na rynku, w mojej opinii, liczy się chyba tylko firma Royal Arts z Warszawy (adres to chyba royalarts.pl). Dziwne, że o nich nie piszecie częściej.