Regularne kształty stworzonych przez Tomka Rygalika mebli i oświetlenia są ukierunkowane na komfort i wygodę. Poszukiwanie obiektywnego piękna z użytkowego punktu widzenia przybiera uniwersalną formę.
Wnętrze i Ogród: Jak to stało, że został Pan designerem?
Tomek Rygalik: Od czasów dzieciństwa przejawiałem zainteresowanie wytwarzaniem rzeczy użytkowych – robiłem łódki z kory, przyglądałem się, kiedy tata majsterkował. Potem w naturalny sposób szukając dla siebie drogi, znalazłem dziedzinę jaką jest architektura, która łączy w sobie zagadnienia projektowe z humanistycznymi i technicznymi. Z czasem moja droga ewoluowała, a zainteresowania stały się jeszcze bardziej precyzyjne. Na studiach w Nowym Jorku odkryłem industrial design.
WiO: Co Pana inspiruje?
TR: Każde zadanie projektowe tworzy wokół siebie mnóstwo inspiracji. Jeśli pracuję nad projektem mebla, szukam inspiracji między innymi w materiałach i technologiach, jakimi dysponuje dana firma. Staram się nie marzyć i nie szukać inspiracji w snach i przyrodzie, ale pragmatycznie podchodzić do poszczególnych zadań projektowych.
WiO: Czyli to znaczy, że w Pana procesie projektowania funkcja dyktuje formę?
TR: Po części. Jako wrażliwa osoba rozglądam się dookoła, poddaję analizie, to co mnie otacza. Kiedy skupiam się nad projektem, to analizuję konkretny problem, który mam rozwiązać. Szukam w nim potencjału i to jest kluczowe słowo. Każdy projekt ma swój potencjał i ja staram się dotrzeć do jego istoty. Ta droga wydaje się najbardziej inspirująca i twórcza i to właśnie z niej wynika końcowy efekt.
WiO: Niewątpliwie równie ważną kategorią jest także piękno, w czym współcześnie tkwi jego istota?
TR: Piękno, najogólniej, często odnosi się do subiektywnego odbioru przez daną osobę. Kreując piękno jako projektant staram się je natomiast przede wszystkim obiektywizować, czyli traktować w odcięciu od jakichkolwiek subiektywnych odczuć – czy to własnych, czy innych osób. Staram się tworzyć piękno obiektywne w odróżnieniu od dziedzin związanych stricte ze sztuką. W pracy designera chodzi o to, żeby stworzyć coś, co będzie osiągało swój potencjał w zależności od wielu uwarunkowań ze świata funkcji, komfortu oraz estetyki. To wszystko jest wielkim kompromisem i poszukiwaniem optymalnego rozwiązania, które szeroka grupa indywidualnych adresatów nie zawsze świadomie uzna za piękne.
WiO: Znajdywanie optymalnie obiektywnych rozwiązań dodatkowo wzmacnia fakt, że tworzył Pan dla różnych marek np. Moroso, Noti, Iker, Comforty i wydobywał coś charakterystycznego konkretnie dla nich. Czy byli wymagającymi klientami? Jak wspomina Pan współpracę z nimi?
TR: Każda z tych marek ma swoją specyfikę pola zainteresowań, zasięgu i odbioru. W związku z tym projekty dla nich miały różne cele i priorytety. Na początku, moim pierwszym, ważnym klientem było Moroso. Na wystawie w Londynie mój projekt zauważyła Patrizia Moroso, która następnie skontaktowała się ze mną i rozpoczęliśmy współpracę. Inaczej było po przyjeździe do Polski, wiele kontaktów z firmami było czymś pionierskim. Współpracą były zainteresowane odważne firmy jak np. Noti, które konsekwentnie budują swoją markę. Z Comforty jest jeszcze inaczej, bo moja rola jest szersza. Jako dyrektor artystyczny zajmuję się obrazem całej kolekcji a nie tylko wybranych elementów oraz zagadnieniami dotyczącymi różnorodnych pól prezentacji.
WiO: Jeśli chodzi o wzornictwo to termin design jest chyba jednym z najczęściej stosowanych słów, które kryje w sobie właściwie wszystko. A czym jest dla Pana?
TR: To dziedzina, która jest odpowiedzialna za tworzenie całego świata wokół nas – architektury, mebli lub rzeczy, które nas otaczają. Jest to bardzo rozległa dziedzina, ponieważ dotyczy również kreowania świata niematerialnego – jak doświadczenia i usługi, mające na celu poprawę jakości życia.
WiO: O sztuce mówi się, że jest dobra i zła. Czy Pana zdaniem design można podzielić na dobry i zły?
TR: Faktycznie jest dobry i zły design. Cała historia wzornictwa to pewna ciągłość, do której można odnieść dzieła współczesne. To historia weryfikuje, odnosi do innych podobnych projektów. O dobrych rzeczach dowiadujemy się w naturalny sposób. Korzystamy z wielu rzeczy, które się sprawdzają lub nie. Dodatkowo, dobry design zapisuje się w ciągłości i historii. Popularnie świadomość wszechobecności designu jest niewielka, dlatego pojawia się nadużywanie i spłycanie tego słowa, ale wszystko jest na dobrej drodze. Choćby moda jest dobrym punktem odniesienia, wiedza Polaków się pogłębia.
WiO: Jeśli chodzi o naszą polską rzeczywistość, to jaka jest Pana zdaniem kondycja polskiego designu? Jak wypadamy na tle Europy?
TR: Design jest pojęciem globalnym, mamy do czynienia z globalnym rynkiem, mamy dostęp do tych samych informacji i zacierają się różnice pomiędzy narodowymi designami. Choć oczywiście każde miejsce ma swoją specyfikę i można powiedzieć, że polski design ma swoje cechy charakterystyczne a ostatnio przeżywa pewien rodzaj swoistego renesansu. Jako dyscyplina istnieje w Polsce od kilkudziesięciu lat, ale od niedawna nasz głos jest słyszany poza granicami naszego kraju. To znaczy, że jest u nas coraz lepiej i to znaczy, że jesteśmy w stanie kontrybuować wartości intelektualne światu, co świadczy również o dobrej kondycji rozwoju społeczeństwa. To, że jest o nas głośno, to nie znaczy, że jesteśmy lepsi i tworzymy coś lepszego. To raczej znaczy, że świat nas odkrył i zobaczył, że również u nas powstają dobre rzeczy.
WiO: Jak ocenia Pan polską prezydencję. Świat zobaczył co polskie?
TR: Tak, projekt skończył się sukcesem jeśli chodzi o kreowanie pozytywnego wizerunku Polski, taki miał też cel. Wiele osób dowiedziało się, że w Polsce mamy zaawansowaną kulturę materialną, przemysł, ludzi kreatywnych, utalentowanych, którzy nie są gorsi niż Chińczycy, Japończycy czy Niemcy. Dlatego cieszę się, że w polskim ministerstwie powstał taki niesamowity pomysł. Sam nie mogłem się nadziwić, że w ten sposób, za pośrednictwem designu polscy urzędnicy chcą kreować pozytywny wizerunek kraju w świecie. A jest to niewątpliwie majstersztyk, bo wzornictwo to obszar, który łączy w sobie gospodarkę i tożsamość narodową.
WiO: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Dominika Wiewiórska