Patrząc na realizacje współczesnych projektantów, nie można oprzeć się wrażeniu, że granice pomiędzy sztuką, wzornictwem przemysłowym i rzemiosłem artystycznym uległy definitywnemu zatarciu. Projekty, nasuwając skojarzenia z rękodziełami, nieodparcie kojarzą się również z dziełami sztuki. Oprócz funkcjonalności równie istotne są nawiązania do natury i reminiscencje indywidualnych wspomnień, które znajdują swój wyraz w kształcie przedmiotów. Osiągnięty w ten sposób stylistyczny melanż nadaje z pozoru zwyczajnym akcesoriom nietuzinkowy wygląd.
Iwona Kosicka
Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, Wydział Architektury Wnętrz. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Prezydenta miasta Wrocławia. Założyła studio projektowania SIMPLE- tworzy kolekcje mebli, oświetleń, dziecięcych zabawek i gadżetów do wnętrz. Każdy projekt stara się realizować, aby pokazać funkcjonalność i kobiece, pełne pasji spojrzenie na design. Swoje prace prezentowała na wystawach indywidualnych oraz zbiorowych. Brała udział w wielu konkursach, zdobywając między innymi: Rdzeń Designu, w Machina Design Awards 2009, za kolekcję lamp „ARANA”, Danfoss Bronze Award w Danii, jest laureatką konkursów: Fortis Young Design oraz PRODECO.
Dominika Baliga: Gdzie szuka Pani źródeł inspiracji?
Iwona Kosicka: Staram się mieć oczy „szeroko otwarte” na kolor, detal, materiał. Codzienne, nawet drobne zachwyty, wzbogacają moją wyobraźnię. Wyostrzone zmysły, dostrzeżony detal, kolor, chwila, słowo potrafią stać się inspiracją. Projektowanie to proces twórczy, który powstaje już od momentu odbioru bodźców z zewnątrz. Świat to nie tylko szczęście, dlatego do tworzenia potrzebne są emocje, nie zawsze te dobre, nie zawsze piękne… ważne, aby poruszały i kształtowały nasze serce.
DB: Jak powstają Pani projekty?
IK: Jedną z ważniejszych rzeczy w projektowaniu jest dla mnie linia. Linia to inspiracja, a jej uprzestrzennienie to czysta zabawa wyobraźnią. Gmatwanina kształtów, siatka ogromnej ilości rysunków, to początek każdego pomysłu.
DB: Co jest dla Pani największym ograniczeniem podczas projektowania?
IK: Konkretne zlecenie wiąże się z indywidualnymi ograniczeniami: wymagania klienta, funkcjonalność, dostępność technologii, finanse. Inaczej jest, gdy realizuję swoje własne koncepcje. Głównych ogranicznikiem staje się wtedy dla mnie czas – wciąż mam go za mało. Należę do tych szczęśliwców, którzy pracując, w pełni realizują swoją pasję. Wciąż się uczę, godzić obowiązki z projektowaniem dla czystej pasji i odpoczynkiem, który przynosi czystość spojrzenia.
DB: Satysfakcja, zadowolenie, poczucie dobrze wykonanej pracy… Co Pani czuje kończąc dany projekt?
IK: Satysfakcją jest zadowolony klient, zachwyt jaki widzę w oczach użytkownika. Dopiero wtedy, mam poczucie dobrze wykonanej pracy.
DB: Zainteresowanie młodymi projektantami ciągle wzrasta. Czy jest to przepis na sukces w dziedzinie projektowania?
IK: Zainteresowanie pomaga pokazać twórczość, daje nam możliwości ukazania światu naszego sposobu myślenia i wrażliwości. To znaczący start, dla osób, których nie stać na typową formę reklamy. Reszta zależy od naszej pracowitości, wytrwałości w dążeniu do postawionego sobie celu. Sukces pojmowany standardowo, jest ulotny, jednak możliwość tworzenia i realizowanie projektów to najwspanialsza nagroda…
DB: Czy nasuwa się Pani jakiś termin adekwatny do zdefiniowania polskiego designu?
IK: „Współczesność rozumie się tylko wówczas, jeśli ona pojmuje przeszłość”, dlatego trzeba mieć świadomość, że design, to termin istniejący w Polsce od niedawna. Paradoksalnie, aby zostać dostrzeżonym w Polsce, powinno się osiągnąć sukces za granicami kraju. Niestety nasze sklepy są wypełnione komercją, która szkodzi. Meble ludowe, stylizowane podróbki znanych marek, bezgustowne zestawy meblościanek i kanapy, które straszą tandetą – nie jest to niestety przeszłość. Duża część społeczeństwa uważa design za zbytek, niedostępny i drogi. Mamy sporo do zrobienia, jednak coraz więcej się dzieje! Wszystko zależy od młodego pokolenia polskich projektantów. Definicja przyjdzie naturalnym rytmem, na razie jest to polski design prób, poszukiwań, przeczesujący współczesny rynek, szukający swojego miejsca, aby zaistnieć i ustabilizować swoją pozycję. Myślę, że po tym wszystkim metka „made in Poland”, ma szansę stać się pożądaną.
Dominika Baliga: Gdzie szukacie źródeł inspiracji?
Agnieszka Bartosiewicz i Krzysztof Ruść: Projektowanie to nie praca, a raczej sposób myślenia, które jest z nami 24 godziny na dobę. Czasem ciężko zatrzymać ten rozpędzony pojazd. Naszą inspiracją jest najczęściej chęć rozwiązania problemu, stworzenia przestrzeni bardziej zindywidualizowanej, dla konkretnej osoby. To ambicja tworzenia rzeczy, które będą innych rozwijać, inspirować, powodować chęć zabawy i eksperymentowania, testowania, badania.
DB: Jaki macie stosunek do swoich realizacji? Czy któryś z nich ma dla Was szczególne znaczenie?
AB i KR: Staramy się nie przywiązywać do swoich projektów, nie zatrzymywać się i cały czas pracować nad kolejnymi realizacjami, co nie jest łatwe. Za każdym projektem stoi jakaś historia, wiele godzin tworzenia. Sam przedmiot daje nam satysfakcję, ale to historia ma dla nas szczególne znaczenie. Gdybym miała wskazać projekt, który dla mnie jest szczególnie ważny, to byłaby to art. kolorowanka. Jest to 3 w 1: teczka (posiada uchwyt do noszenia i powieszenia na ścianę), rama (nadrukowane na teczkę miejsce na obrazek) oraz po rozłożeniu stoliczek. Cały projekt jest w fazie prototypu i jest wykonany z kartonu. Zgodnie z założeniem, dziecko ma mieć możliwość przeniesienia kolorowanki i umieszczenia jej w dowolnym miejscu, aby móc swobodnie rysować. Otwieranie teczki i składanie jej do postaci stoliczka jest bardzo proste. Po rozłożeniu dostajemy się do małego schowka, w którym są karty kolorowanki oraz kredki. Kredki są duże trójkątne – takie najlepiej ćwiczą prawidłowe chwytanie u dzieci. Karty mają różne odcienie i faktury, mają nadrukowane w formie konturów dzieła największych artystów malarstwa współczesnego. Ideą całego projektu jest to, aby kilkuletnie dziecko, miało kontakt ze sztuką.
DB: Satysfakcja, zadowolenie, poczucie dobrze wykonanej pracy… Co czujecie kończąc dany projekt?
AB i KR: Poza zmęczeniem (uśmiech)… Na pewno w pierwszym momencie czujemy niedosyt. Zawsze trudno zadecydować, że projekt osiągnął końcowy etap. Zawsze myślimy o nowych wariantach naszych produktów, o ich rozwoju, zastosowaniu nowszych technologii. Zadowolenie przychodzi ostatnie i to całkiem nieoczekiwanie. Tak było z projektem bufetu filcowego, który znalazł się w Instytucie Polskim w Sztokholmie. To dla nas duże wyróżnienie i nagroda za ciężką pracę. W takim momencie czujemy, że warto tworzyć nowe, innowacyjne produkty.
DB: Słowo design jest nadużywane, w efekcie jego pierwotne znaczenie uległo zatarciu. Czym jest dla Was design?
AB i KR: Bardzo szerokim pojęciem. Może nie będziemy nowatorscy mówiąc, że w każdej dziedzinie życia można znaleźć design. Przede wszystkim jednak jest sposobem myślenia: good design = good thinking.
DB: Zainteresowanie młodymi projektantami ciągle wzrasta. Czy jest to przepis na sukces w dziedzinie projektowania?
AB i KR: Powiedzielibyśmy więcej, wzrasta zainteresowanie designem w ogóle. Pojawiają się nowe konkursy, kursy, szkoły, wystawy, sklepy czy festiwale. Dzięki temu istnieje szansa na zmianę myślenia w wielu firmach, co spowoduje, że będą one chętniej zatrudniać ludzi odpowiedzialnych za projektowanie, także tych młodych z ciekawymi pomysłami.
DB: Czy nasuwa się Wam jakiś termin adekwatny do zdefiniowania polskiego designu?
AB i KR: Raczej jedno słowo – zaradność. Trzeba umieć tworzyć w warunkach, gdy design nie jest jeszcze odpowiednio doceniany. Przekłada się to oczywiście na ograniczenia czasowe czy finansowe. Chęć tworzenia jest jednak silniejsza i daje motywację do tworzenia kolejnych projektów.