Dwupoziomowe mieszkanie w Gdyni imponuje nie tylko swoim rozmiarem i wyważoną liczbą idealnie dobranych dodatków. Prawdziwe piękno tego miejsca poznajemy, wychodząc na taras. 60-metrowe balkony okalające poddasze znajdującego się w sąsiedztwie lasów Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego budynku sprawiają, iż zapominamy, że to mieszkanie w bloku.
Mieszkanie pani Edyty i pana Krzysztofa położone w Gdyni Zachód już od progu wita nas jasnym, przestronnym wnętrzem, wypełnionym ciepłem naturalnego światła. Mimo swych 158 m2 jest ono przytulne i, jak mówi jego właścicielka, niespełna rok temu stało się azylem dla niej, męża i dwóch córek. Rodzina, wracając tu po całodziennej bieganinie, może się spotkać i odpocząć. Sam charakter wnętrz zdeterminowany został przez wszechobecne skosy użytkowego poddasza, na którym mieszkanie się znajduje. Przepis na aranżację był klarowny: ma być jasno, prosto i funkcjonalnie. Z racji tego, że pani Edyta zawodowo i z zamiłowania jest projektantem wnętrz, wyzwanie to nie było dla niej problemem. Oboje z mężem bardzo cenią sobie przestrzeń, zatem open space był tego naturalnym wynikiem. Istnieje jednak niepisany podział na górę dla rodziców i parter dla dzieci. Na dole od wschodu usytuowano łazienkę. Jej centralną część stanowią portrety córek, ściany wyłożono białą mozaiką. Dalej odnajdziemy pokój zabaw i sypialnię dziewczynek. Z racji tego, że dzieci od zawsze spały razem, państwo Edyta i Krzysztof postanowili kontynuować tę tradycję. Z biegiem czasu, gdy dziewczynki dorosną, będą mogły zamieszkać oddzielnie. W części otwartej na wschodniej ścianie znajduje się niewielka, choć funkcjonalna kuchnia, najmocniej eksploatowana podczas weekendów, a od południa i zachodu jadalnia oraz salon połączony z holem wejściowym. Sercem domu jest zdecydowanie pokój jadalny. To tutaj Nel i Dominika urządzają przyjęcia, przygotowują śniadania z klocków, rysują. Stół robiony na zamówienie miał być solidny i świetnie zdaje egzamin.
Poddasze rodziców składa się z sypialni i łazienki. Minimalna liczba mebli w pokoju sypialnym, brak łóżka, które, już dawno wybrane, nadal nie zostało zamówione, to świadomy wybór ceniącego sobie przestrzeń małżeństwa. Pierwotnie piętro mieszkania było otwartą antresolą, jednak chcąc zachować odrobinę prywatności, państwo Edyta i Krzysztof postanowili je zamknąć przeszkleniem, dzięki czemu przestrzeń jest jasna, nie straciła naturalnego światła. Podłoga łazienki na poddaszu wykończona została gresem i płytkami imitującymi drewno, a fototapeta na jednej ze ścian jest wspomnieniem z deszczowego Londynu, gdzie zdjęcie wykonano przez szybę autobusu na Oxford Street.
Wszystkie podłogi wykonane są z drewna dębowego. Nierozstrzygnięte dylematy co do odcieni bielenia zdeterminowały ich trzy rodzaje. W pokoju dziecięcym drewno pomalowano odporną białą farbą, na antresoli położono dąb rustik olejowany na biało, salon zaś ma podłogę naturalnie białą.
Podobny zabieg wykonany został na wyłożonych deskami skosach, gdzie materiał zaciągnięty został białą farbą. Jasna cegła wykorzystana na ścianach w kuchni, salonie i jadalni to prawdziwa cegła rozbiórkowa pocięta na płytki. Pozostałości po cięciu, w postaci czerwonego pyłu, do dziś można znaleźć w mieszkaniu. Wszystkie te elementy tworzą spójny obraz domu idealnego dla wielbicieli prostego, ponadczasowego stylu. Wszechobecna biel, naturalne drewno i kontrastujące z nim dodatki w postaci ciemnej ramy dużego lustra, antracytowych schodów czy czarnych sprzętów AGD i kamiennego blatu w kuchni wzorcowo się uzupełniają. Efekt open space’u na dolnej kondygnacji dodatkowo potęgują duże, nieosłonięte okna i drzwi prowadzące na taras. Latem, gdy pogoda zachęca do zabaw na świeżym powietrzu, życie toczy się tutaj od rana do wieczora. I jedyne, czego w całym domu jeszcze brakuje, to idealny fotel, który stanie obok drabiny.
Tekst: Edyta Duda
Zdjęcia: Tomasz Nowicki